Następnego dnia byliśmy znowu.w Los Angeles. Znów trzeba było przejść się na Sunset, tylko po to, żeby pokazać, że żyjemy, chociaż każdy i tak to wiedział. W końcu nie codziennie światowej sławy rockman oświadcza się swojej dziewczynie na samym czubku Wieży Eifla, prawda? Pisali o nas w gazetach. Miałam to swoje 5 minut, kiedy to świat patrzył na taką zwykłą wychudłą dziewczynę. Dobra, mniejsza o to. Trzeba się pokazać i już.
No więc znów byliśmy na Sunset. Ponownie w tym syfie. Znowu idąc musiałam patrzeć pod nogi, żeby nie potknąć się o jakiegoś zarzyganego ćpuna na głodzie narkotycznym. Wszystkie te głupie kurwy mierzyły mnie wzrokiem. Część z nich znałam. Zanim poznałam McKagana byłam jedną z nich. Ale dobra. Mniejsza z tym. Reszty nie znałam, więc były to dla mnie tylko głupie dziwki z pojebanymi ambicjami.
Weszliśmy do Rainbow. Usiadłam przy barze i zamówiłam sobie szklankę Danielsa. Duff polazł do swoich znajomych, a ja zostałam sama. Ale nie na długo. Przysiadła się Carly. Już miałam zapytać co robi w L.A. ale mnie uprzedziła :
- Oświadczył Ci się?!
- No tak...patrz - pokazałam pierścionek. Carl zrobiła wielkie oczy, a ja poczułam, że się rumienie.
- A tak z innej beczki to Sebastian o Ciebie pytał. Idź z nim pogadaj. Jest u siebie w domu - wysłała mi życzliwy uśmiech i przytuliła.
Wyszłam z baru i ruszyłam w kierunku Figeroa Street. Tam właśnie stoi dom Mr. Bacha. Sebastian nie lubi tego szumu, który panuje na Sunset Strip. Też go nie lubię... Przez te kilka tygodni,kiedy mieszkamy z Duffem na Highland Awenue odwykłam.
Zapukałam do drzwi przyjaciela, a on krzyknął że mam wejść, więc to zrobiłam. Sebuś siedział na kanapie z miską prażonej kukurydzy na kolanach i oglądał nasz ulubiony film z dzieciństwa - "Ptasiek". Taki tam dramat psychologiczny. Ogólnie to...byliśmy...dość dziwnymi dziećmi. Trochę wręcz...przerażającymi. Robiliśmy lalki voodoo i tak dalej...ehh... Whatever.
Zestawiłam popcorn na stół i położyłam się na kolanach mojego przyjaciela z takim kawaii uśmiechem. On się wyszczerzył na mój widok i cmoknął mnie w czoło. Potem zaczął całować namiętnie w usta, zjeżdrzając coraz niżej, przez szyje na piersi zdejmując mi przy okazji koszulęvi stanik. Potem miział językiem podbrzuszu. Odpiął moje spodnie, następnie je zdiął. W ich ślady poszła reszta naszego stroju. Sebastian wszedł we mnie mocno, a ja jęczałam jak najęta. Po jakimś tam czasie oboje doszliśmi i...zorientowałam się, że zostawiłam otwarte drzwi. Tak jakoś czułam tu czyjąś obscność. BŁAGAM BOŻE, NIECH TO BĘDĄ TYLKO SCHIZY!
***
No to mamy rozdział 8, który jest do dupy jak całe opowiadanie. Dziękuję, pozdrawiam.
Jak można zdradzić McKagana? o.O
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny rozdział <3
No o ja pierdolę.xd
OdpowiedzUsuńNo o kurwa mać.
No chuj no. -,-
Ty szmato, zdradziłaś go.! Ale fajnie.xd
ZDRADA ZAWSZE SPOKO. <3
BLOKAAAAAAADYYYYYYYYY.!