Obudziłam się w środku nocy z płaczem. Znowu śnił mi się McKagan. Brakuje mi go jak cholera. Ja go naprawdę kocham... nad życie. Chociaż właściwie... skoro nie mam Duffa, nie mam życia...
Ubrałam jakąś bluzę, którą dała mi Carly i poszłamdo kuchni. W rękaw włożyłam duży nóż kuchenny i żeby nie było wlałam sobie wode. Na korytarzu wpadłam na Jamesa, który spojrzał mi głęboko w oczy
- Płakałaś?
- Nid, wydaje Ci się...
- Nie kłam. Masz mokre policzki. Co się stało?
- Nic...
- Powiedz słonko... - przytulił mnie mocno, a jatak mimowiednie wtuliłam się w niego, tak jakbym szukała bliskości, jak małe dziecko.
- Brakuje mi go...
- To na pewno... Musisz spróbować żyć bez niego... Zapomnij, że istniał taki ktoś jak Duff McKagan.
- Nie potrafię... zbyt go kocham...
- Cii... - cmoknął mnie w nos. - Idź spać skarbie. Posiedze przy tobie, dobrze?
- Noo... dobrze.
Poszłam do 'swojego' pokoju i zdjęłam bluze, na śmierć zapominając o nożu ukrytym w kękawie. Więc takowy mi wypadł robiąc charakterystyczny hałas. James żucił mi mordercze spojrzenie i poszedł wynieść go do kuchni. Wrócił z dwoma kubkami kakaa z piankami i jakimś filmem na DVD. Dał mi jeden z kubków i usiadł obok. Włączył film. No kurwa, musiał! On świetnie wie, że boję się horrorów, a skurwiel wybrał Psychozę.
Ogólnie to przez cały czas, kiedy leciało to dzieło kinematografii, byłam wtulona w Jamesa. Tak jakoś... nie wiem czemu, ale coś w sercu mi mówiło, że mogę mu zaufać. On jakoś specjalnie nie protestwoał, jak prawie łamałam mu żebra.
- Wika?
- Tak?
- Wiesz... ja... no... ja zawsze Cie kochałem...
Nie odpowiedziałam mu na to. Nie umiałam. Nie potrafiłam. Szczęka opadła mi do kolan. Coś w sercu mi mówiło, że powinnam dać mu eleganckiego kosza i powalczyć o Duffa, ale rozum wyraźnie mówił, że jeśli nie chcę być samotna muszę dać szanse. Poza tym, coś mnie do niego ciągnęło, tak jak rudą ćme do ognia. Nie umiałam tego nazwać, ale nie była to miłość. Ja wciąż kocham McKagana...
piątek, 26 kwietnia 2013
Paranoid - Rozdział 10 - Relacje.
wtorek, 23 kwietnia 2013
Paranoid - Rozdział 9 - [jak by to Niko powiedziała] Moje życie legło w gruzach, cegle i starym tynku
Nad ranem wróciłam do domu. W salonie przy ławie siedział Duff z laptopem na kolanach. Przytuliłam go od tyłu.
- Co robisz skarbie?
- A tak sobie przeglądam bloga Slasha i popatrz co znalazłem - powiedział lodowatym pozbawionym uczuć tonem i pokazał mi zdjęcia z wczorajszo-dzisiejszej nocy. Poczułam, że mam ochote zapaść się pod ziemie. - Wyjaśnisz mi to?
- J...ja....ja....b...by...byłam...byłam p...pijana...i...i... - i rozpłakałam się jak małe dziecko.
- I JA NIE CHCE ZNAĆ TAKIEJ TĘPEJ PIJACKIEJ KURWY!
McKagan cedził każde słowo. Każde było dla mnie jak nóż w serce.
- I już nie musisz - wyszeptałam i wyszłam z domu. Nie wiedziałam gdzie ide, nie wiedziałam co robie. Nie eiedziałam już nic poza jednym - zniszczyłam sobie życie. Jestem głupią niewierną suką, która tak bardzo zraniła ukochaną osobę.
Usiadłam w jakimś parku pod drzewem i zaczęłam płakać. Tak płakać, jak jeszcze w całym.swoim jebanym życiu nie płakałam. Uświadomiłam sobie że zniszczyłam wszystko. Nie mam Duffa, nie mam domu, nie mam pieniędzy, nie mam nic. Ale najbradziej brakuje mi McKagana...
Przypomniało mi się, że mam w kieszeni scyzoryk i zapalniczkę. Zaczęłam wycinać sobie literki na lewym nadgarstku. Literki które tworzyły napis "tania kurwa". Z wielkim bólem w sercu patrzyłam na spływanjącą krew. Zaczynało świtać. Krwistoczerwony okrąg pojawiał się na niebie. Ludzie zaczynali wychodzić do pracy, a ja dalej płakałam, aż w końcu...zasnęłam. Obudziłam się w Metallica Hause. Kirk klęczał naprzeciwko mnie i powtarzał żebym otworzyła oczy i, że mnie kocha.
Usiadłam na łóżku i znowu zaczęłam płakać. Hammett usiadł obok mnie i zrobił coś czego najbardziej potrzebowałam - przytulił mnie. Wtuliłam się w niego jak najmocniej potrafiłam i wybuchłam jeszzcze głośniejszym płaczem.
- Ciii... skarbeczku... nie płacz... proszę...
- M...mo....moje ż...ży...życie n...ni...nie... nie ma dalszego sensu...
- Ma...masz mnie, masz Carly, masz Duffa...
- Nie mam Duffa bo jestem głupią kurwą! - Kirk westchnął i mocniej mnie przyrzytulił, a w pokoju jak gdyby zawołany słowami 'jestem głupią kurwą' pojawił się Lars z portwelem w spodniach. Gdy zorientował się że nie ma na co liczyć, usiadł obok i też zaczął mnie tulić.
- Ciii... jeszcze wróci...
sobota, 20 kwietnia 2013
Paranoid - Rozdział 8 - Zdrady.
Następnego dnia byliśmy znowu.w Los Angeles. Znów trzeba było przejść się na Sunset, tylko po to, żeby pokazać, że żyjemy, chociaż każdy i tak to wiedział. W końcu nie codziennie światowej sławy rockman oświadcza się swojej dziewczynie na samym czubku Wieży Eifla, prawda? Pisali o nas w gazetach. Miałam to swoje 5 minut, kiedy to świat patrzył na taką zwykłą wychudłą dziewczynę. Dobra, mniejsza o to. Trzeba się pokazać i już.
No więc znów byliśmy na Sunset. Ponownie w tym syfie. Znowu idąc musiałam patrzeć pod nogi, żeby nie potknąć się o jakiegoś zarzyganego ćpuna na głodzie narkotycznym. Wszystkie te głupie kurwy mierzyły mnie wzrokiem. Część z nich znałam. Zanim poznałam McKagana byłam jedną z nich. Ale dobra. Mniejsza z tym. Reszty nie znałam, więc były to dla mnie tylko głupie dziwki z pojebanymi ambicjami.
Weszliśmy do Rainbow. Usiadłam przy barze i zamówiłam sobie szklankę Danielsa. Duff polazł do swoich znajomych, a ja zostałam sama. Ale nie na długo. Przysiadła się Carly. Już miałam zapytać co robi w L.A. ale mnie uprzedziła :
- Oświadczył Ci się?!
- No tak...patrz - pokazałam pierścionek. Carl zrobiła wielkie oczy, a ja poczułam, że się rumienie.
- A tak z innej beczki to Sebastian o Ciebie pytał. Idź z nim pogadaj. Jest u siebie w domu - wysłała mi życzliwy uśmiech i przytuliła.
Wyszłam z baru i ruszyłam w kierunku Figeroa Street. Tam właśnie stoi dom Mr. Bacha. Sebastian nie lubi tego szumu, który panuje na Sunset Strip. Też go nie lubię... Przez te kilka tygodni,kiedy mieszkamy z Duffem na Highland Awenue odwykłam.
Zapukałam do drzwi przyjaciela, a on krzyknął że mam wejść, więc to zrobiłam. Sebuś siedział na kanapie z miską prażonej kukurydzy na kolanach i oglądał nasz ulubiony film z dzieciństwa - "Ptasiek". Taki tam dramat psychologiczny. Ogólnie to...byliśmy...dość dziwnymi dziećmi. Trochę wręcz...przerażającymi. Robiliśmy lalki voodoo i tak dalej...ehh... Whatever.
Zestawiłam popcorn na stół i położyłam się na kolanach mojego przyjaciela z takim kawaii uśmiechem. On się wyszczerzył na mój widok i cmoknął mnie w czoło. Potem zaczął całować namiętnie w usta, zjeżdrzając coraz niżej, przez szyje na piersi zdejmując mi przy okazji koszulęvi stanik. Potem miział językiem podbrzuszu. Odpiął moje spodnie, następnie je zdiął. W ich ślady poszła reszta naszego stroju. Sebastian wszedł we mnie mocno, a ja jęczałam jak najęta. Po jakimś tam czasie oboje doszliśmi i...zorientowałam się, że zostawiłam otwarte drzwi. Tak jakoś czułam tu czyjąś obscność. BŁAGAM BOŻE, NIECH TO BĘDĄ TYLKO SCHIZY!
***
No to mamy rozdział 8, który jest do dupy jak całe opowiadanie. Dziękuję, pozdrawiam.
niedziela, 14 kwietnia 2013
Paranoid - Rozdział 7 -One night in Paris
Najpierw zjedliśmy kolację w jakiejś W-Chuj-Drogiej-Tró-Romantycznej-Zajebiście-Kultowej restauracji, a potem weszliśmy na Wieżę Eifla. Duff przez dłuższy moment wpatrywał się w moje brązowe oczy. Następnie przyklęknął przede mną i wyją z kieszeni swojej czarnej ramoneski niewielkie, czerwone pudełeczko z napisem Apart.
- W...Wikuń...Kochanie...cz...czy ty....zgodzisz się...znaczy....chciałabyś...chcesz może...chcesz zostać moją do końca życia, chcesz żeby moje dzieci mówiły Ci mamo, chcesz zamieszkać ze mną w jakimś małym domku w stanie Mississipi...znaczy...cz...czy...zostaniesz moją żoną? - McKagan otworzył pudełeczko. W tle ktoś nucił "Love me tender". No jak romantycznie. Tylko nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Znaczy wszystko we mnie krzyczało 'TAK!', ale nie wiedziałam...
Poczułam, że po moich policzkach spływają łzy. Czułam ich słony smak w ustach. Przypomniałam sobie o Duffie, który cały czas przede mną klęczał i oczekiwał na odpowiedź.
- J...jeśli... nie jest...nie jesteś g...gotowa...p...po....poprostu powiedz...
- Duff...OCZYWIŚCIE ŻE SIĘ ZGADZAM! - wykrzyczałam. McKagan wsunął mi pierścionek na palec i porwał mnie na ręce. Zacząk kręcić się w okół własnej osi krzycząc, że mnie kocha. Potem ja zrobiłam coś banalnie głupiego. Krzyknęłam:
- NAD ŻYCIE KOCHAM DUFFA MCKAGANA I ZOSTANĘ JEGO ŻONĄ!
To może nie było aż tak głupie, co niebezpieczne. Taki szczegół - fanki. To są takie stworzenia, które słysząc imię swojego idola biegną w kierunku dźwięku tratując wszystko co spotkają na swojej drodze.
Duff postawił mnie na ziemi i pociągnął za rękę na dół, co chwilę krzycząc, żebym się pospieszyła, bo te jebane tanie dziwki bez wartości zabiją mnie, a z mojej głowy zrobią pierwszy eksponat w Rock Star's Wifes Museum. Autentycznie się przestraszyłam, bo wiedziałam, że on ma rację.
Wróciliśmy do hotelu i zameldowalińmy się w recepcji. Poszliśmy do naszego pokoju. Byłam zmęczona, więc dość szybko się położyłam. Duff usiadł na rogu łóżka i całą noc głaskał mnie po głowie śpiewając cichutko Every Breath You Take. On jest taki kochany...
***
Rodział...jest do dupy. Miałam spory problem z napisaniem tego czegoś. Wika się kończy. Totalny brak weny.