Schodziłam do kuchni. Bałam się tu mieszkać. I to wszystko przez Hudsona.
- Coś ty taka smutna kochanie? - Duff położył mi ręce na ramionach i spojrzał w oczy. Cmoknął mnie w czoło.
- Nic, nic. - zaczęłam uciekać wzrokiem. Złapał mnie za policzki i wyraźnie posmutniał.
- Nie ufasz mi?
- Ufam...a nie wyśmiejesz mnie?
- Jasne, że nie słonko. No mów.
- Ja się go boje...
- Kogo?
- S-slasha... - wbiłam wzrok w kuchenne kafelki. McKagan mocno mnie przycisnął do siebie. Jakby się przestraszył. Też się bałam...bałam się, że go krzywdzę. On bał się, że mnie straci. Wiem to, tylko dlatego, że Duffy jest psychologiem. Ludzki umysł jest skomplikowany ale tego to się można było domyślić.
-Czy...czy on Ci coś zrobił?
- T-tak...on mnie...i pobił...
- A to chuj...nie bój się kochanie.
W tym momencie do kuchni wpadł Slash.
- Ooo...cześć siostrzyczko. - powiedział z wielką premedytacją w głosie. - Może zamiast tak stać i się migdalić ze swoim Romeo zrobiłabyś coś pożytecznego i...kupiła mi Jacka?
- Zostaw ją - wysyczał Duff.
- Niby czemu? Gdyby nie JA w życiu byście się nie poznali.
-I co z tego? Ona jest moja i nie będzie ci latać po Danielsa!
- Nie bulwersuj się tak bo ci żyłka pęknie. - Duff mnie puścił i podszedł do Saula.Podciągnął go za koszulkę i spojrzał w jego nienawistne, przestraszone oczy. Przywalił mu pięścią w nos. Puścił go i jeszcze parę razy kopnął. Złapał mnie za rękę i pociągnął na górę, do naszej sypialni. Wyjął z komody jakieś klucze.
- Paku się słonko. - oświadczył po chwili.
- A-ale jak to? - zrobiłam minę w stylu dafak? O czym ty człowieku mówisz? Albo...NALEŚNIKI?!
- Normalnie. Nie możesz mieszkać z tym psycholem.
- Yhym...kocham Cię, wiesz? -cmoknęłam go w policzek. Uśmiechnął się szeroko.
- Ja ciebie też. Chodź. - wyszliśmy z domu. Po jakichś dwudziestu minutach Duff zatrzymał się przed małym, skromnym domkiem.
- To tu. Tu zacznie się nowe, lepsze życie
***
Oł jeee!!! Jeszt rozdziałe ze szpeszyl dedykeszon dla Niko Rose. A i Pauli i Mimozami. W sumie to zawdzięczam wam...życie?
No ten...jeszcze bonusik ;33
Wika, Wika, Wika. Wyczuwam coś, coś wspólnego z naszym opowiadaniem. Zajebiście to opisałaś. W pewnym momencie isę zgubiłam bo zapomniałam, zę to na podst. naszego opowiadania i nie wiedziałam o co chodzi z tym Slashem, ale pod koniec się kapnęłam. Tak tak. Niko nie śpi drugi dzień więc nie kontakci.
OdpowiedzUsuńMrs. McKagan fajny rozdział. Mi zawdzieczasz życie ? Jakież to soł słit. Będę czytać dalej. Czekam !
OdpowiedzUsuńTak, tobie. Tamta rozmowa dużo mi dała. Na pewno jakieś takie poczucie, że mam po co żyć.
Usuń