- Dzień dobry kochanie.
Nie odpowiedziałam na to. Po prostu się do niego przytuliłam i wstałam z łóżka. Wsunęłam moje zajebiste różowe kapcie z króliczkami na nogi i szorując nogawkami błękitnej piżamki ruszyłam do kuchni. Wstawiłam wodę na kawę, ale gdy już ją zaparzyłam, została ona wylana przez mojego super brata - Kirka.
- Przecież dobrze wiesz, że masz chore serce i to ci szkodzi - westchnął. Miał racje. Kurwa... - A tak w ogóle to musimy pogadać, więc zapierdalaj do łazienki.
Ziewnęłam i poszłam pod prysznic. Po wyjściu ubrałam krótkie (na tyle krótkie, że odsłaniały mi pół dupy), czarne, jeansowe spodenki, czarną koszulkę z podobiznami chłopaków z KISS,kilka pieszczoch, nieśmiertelnik i kłódkę, tak jak nosił ją Sid Vicious.
Zbiegłam na dół, oczywiście po drodze wyjebując się na twarz. Nevermind. Podbiegłam do Kirka. Przytuliłam się do niego. W końcu mamy 24 czerwca. Spojrzał na mnie jak na idiotkę. Olałam to i pobiegłam do salonu tuląc po kolei Cliffa i Larsa.
- Wyjaśnisz? - rzucił Cliff, widząc, że wychodzę.
- MAMY DZIEŃ PRZYTULANIA, CIOTY! - wyszłam z domu. Śmiałam się jak debilka, ale mi to odpowiadało. Wychodząc wpadłam w Kirka, którego jeszcze raz przytuliłam. Ten oświadczył mi, że idziemy na spacer.
- Do fryzjera - poprawiłam.
Szliśmy prawie bez słowa. W salonie zmieniłam kolor swojej czupryny na niebieski. Wyglądałam (nieskromnie mówiąc) zajekurwabiście. Szłam tak nucąc piosenkę Blondie "One way or Another" i machając rytmicznie głową. Po chwili poczułam czyjąś rękę na ramieniu.
- Wiktoria, pogadajmy.
Zdziwiło mnie to. Absolutnie nie wiedziałam o czym mamy gadać. Od zawsze bałam się poważnych rozmów, więc czy jest coś dziwnego w tym, że tej też się obawiałam? Mimo to - zgodziłam się.
- Chodzi o Jamesa...
- Co z nim?
- No...A prosto z mostu?
- Tak.
- Ten człowiek Cię zgwałcił. Wybaczyłaś mu, okay. Ale nie ufaj mu za bardzo. Może Cię zranić. A ja nie chcę żebyś znowu cierpiała - westchnął i przytulił mnie mocno do siebie. Miałam mieszane uczucia. Z jednej strony wiedziałam, że on ma racje. Z drugiej była moja chora miłość do Jamza. Nienawidzę takich sytuacji...